Załęże ( niem. Zalenze) – część oraz dzielnica Katowic, położona w północno-zachodniej części miasta, nad Rawą. Graniczy z Osiedlem Tysiąclecia, Dębem, Śródmieściem, Załęską Hałdą-Brynowem częścią zachodnią, Osiedlem Witosa i miastem Chorzowem . Jest to jedna z najstarszych części Katowic, której początki 5 kilometrów od centrum należy zwiedzić Państwowe Muzeum na Majdanku, utworzone na terenie dawnego obozu zagłady działającego w latach 1941-1944. Zachowało się około 70 obiektów historycznych – w tym baraki, gdzie można obejrzeć między innymi kolekcję butów odebranych więźniom, ekspozycję o warunkach bytowych, i kilku maciekk2002 Atak na pearl harbor 2 votes Thanks 2 vdomagala PRZYCZYNY sentyment i wsparcie aliantów propaganda anty niemiecka niechęć amerykanów do III RZESZY atak Japończyków na Pearl Harbor - jako pretekst porozumienie Hitlera z Japonią SKUTKI przegrana wojna przez Niemcy i Austrio - Węgry zwrot zagarniętych terenów na korzyść Zakończyły się prace przy zabezpieczaniu ruiny komór gazowych nr II i III, jednych z najważniejszych materialnych dowodów zbrodni Holokaustu. Ruiny komór gazowych nr II i III na terenie byłego obozu Auschwitz II-Birkenau znajdują się poniżej poziomu terenu. Ochrona tych wyjątkowych miejsc wymaga powstrzymania nieustającego naporu Wyłaniany jest przez Sejm na 4-letnią kadencję. Przysługuje mu immunitet. GIODO nie ma inicjatywy ustawodawczej. Obecnie generalnym inspektorem ochrony danych osobowych. jest Wojciech Wiewiórowski. GIODO ma własną stronę internetową, na której możemy dowiedzieć się między innymi: • Jak zarejestrować zbiór danych osobowych? Na nic zdała się interpelacja radnego Prawa i Sprawiedliwości, Roberta Pieńkowskiego, o zabezpieczenie terenu dawnego obozu Arbeitslager Burgweide na wrocławskich Sołtysowicach i jego należyte upamiętnienie, którą złożył w październiku prezydentowi Rafałowi Dutkiewiczowi. Pohitlerowskie baraki, które następnie przez 60 lat pifpw3. Gdy okazało się, co jest treścią filmu "Berek", ówczesna dyr. Muzeum Stutthof zażądała zniszczenia całego materiału, uznając, że jest on profanacją Miejsca Pamięci; autor filmu żądania nie spełnił – oświadczyło Muzeum Stutthof. Dziś taki film na terenie muzeum nie mógłby powstać - o krótkometrażowy film "Berek" w reżyserii Artura Żmijewskiego z 1999 r. Obraz pokazuje nagich ludzi grających w berka w autentycznej hitlerowskiej komorze gazowej. Miejsce jego nagrania zostało niedawno zidentyfikowane jako komora gazowa obozu Stutthof. W środę Izraelskie Centrum Organizacji Ocalałych z Holokaustu, Centrum Szymona Wiesenthala i kilka innych organizacji zwróciło się do prezydenta Andrzeja Dudy i premier Beaty Szydło o wyjaśnienia, dlaczego zezwolono na nakręcenie w byłym obozie Stutthof tego filmu. Miejsce jego nagrania zostało niedawno zidentyfikowane jako komora gazowa obozu Stutthof. W przesłanym PAP oświadczeniu Piotr Tarnowski, pełniący funkcję dyrektora Muzeum Stutthof od 2007 r., poinformował, że film „Berek” nakręcono w komorze gazowej znajdującej się na terenie byłego obozu w 1999 r., kiedy placówką kierowała, zmarła w 2004 r., Janina Grabowska-Chałka. Tarnowski zaznaczył, że z posiadanych przez placówkę informacji wynika, iż reżyser filmu „został zobowiązany przez ówczesną dyrektor Muzeum Stutthof do uzyskania akceptacji scenariusza, co miało nastąpić przed rozpoczęciem realizacji filmu”. „Reżyser z tego zobowiązania nie wywiązał się. Mimo to doprowadził do powstania filmu. Gdy okazało się, co jest jego treścią, dyrektor Muzeum Stutthof zażądała zniszczenia całego materiału, uznając, że jest on profanacją Miejsca Pamięci. Artur Żmijewski zobowiązał się do zniszczenia filmu, jednakże, podobnie jak w przypadku obietnicy przedłożenia do akceptacji scenariusza, zobowiązania nie dotrzymał” – poinformował w oświadczeniu Tarnowski. Dodał, że ówczesna dyrekcja Muzeum nie podjęła w sprawie filmu żadnych dalszych działań „najwidoczniej uznając, że byłaby to dla niego niezasłużona reklama”. Dyrektor muzeum: dziś taki film na pewno,by nie powstał Tarnowski zaznaczył, że dziś taki film na terenie Muzeum Stutthof nie miałby szansy powstać. „Obecnie w instytucji obowiązują precyzyjne zasady uzyskiwania zgody na filmowanie; określone i wprowadzone zostały przez obecnego dyrektora Muzeum” – napisał też dyrektor informując, że zasady te znaleźć można na stronie internetowej placówki. Dyrektor zaznaczył, że ekipie filmowej, która uzyska zgodę na filmowanie, zawsze towarzyszy wyznaczony pracownik Muzeum, który nadzoruje prawidłowość wykonywania przez nią prac i zgodność z wcześniej zaakceptowanym scenariuszem. „Filmujący zobowiązani są do złożenia oświadczenia, że materiał zrobiony na terenie Muzeum Stutthof nie jest sprzeczny z prawdą historyczną, nie narusza dobrego imienia ofiar KL Stutthof oraz nie godzi w dobre imię Miejsca Pamięci” – zaznaczył Tarnowski. „Obecna dyrekcja Muzeum Stutthof jednoznacznie i zdecydowanie potępia tę produkcję Artura Żmijewskiego i uznaje ją za profanację Miejsca Pamięci. Tego typu +sztuka+ nie powinna być realizowana w żadnym byłym obozie koncentracyjnym” – podkreślił też dyrektor. Dodał, że strony, „które składały zapytanie w tej sprawie”, uzyskały już z Muzeum odpowiedź o treści podobnej jak ta zawarta w oświadczeniu przesłanym PAP. Film zaprezentowano w 2015 roku na wystawie w krakowskim Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK, co wywołało oburzenie środowisk żydowskich na całym świecie. Po fali protestów film został czasowo usunięty z wystawy, ale potem muzeum zadecydowało o jego przywróceniu. Organizacje, które w środę zwróciły się do polskiego prezydenta i premier o wyjaśnienia, zaznaczyły, iż dopiero przeprowadzone ostatnio szczegółowe badania ujawniły, że miejscem, gdzie nakręcono film była komora gazowa w obozie koncentracyjnym Stutthof i właśnie to odkrycie skłoniło je do zażądania wyjaśnień od polskich przywódców i administracji Muzeum działającego na terenie dawnego obozu. W wystosowanym w środę oświadczeniu wspomniane organizacje domagały się wyjaśnienia, jak można było nakręcić ten film w komorze gazowej oraz dlaczego zabrakło odpowiednich przedsięwzięć lub kontroli, które by temu zapobiegły. Żądały także, by w polskich placówkach muzealnych tego rodzaju obowiązywały i były ściśle egzekwowane stosowne kodeksy postępowania, oraz by materiały artystyczne lub wizualne wyprodukowane wbrew tym dyrektywom były konfiskowane i niedopuszczane do publicznego obiegu. (PAP) autor: Anna Kisicka aks/ itm/ – To jest rok jubileuszowy, ale dla nas to nie jest czas na świętowanie, tylko na kontynuację codziennej, ciężkiej pracy – podkreśla Tomasz Kranz, dyrektor Państwowego Muzeum na Majdanku. Obecnie trwają prace przy budowie nowego muzeum na terenie dawnego niemieckiego obozu zagłady w Sobiborze. Budynek powinien zostać ukończony do końca sierpnia. Jesienią muzealnicy rozpoczną montaż nowej ekspozycji, która powstanie w oparciu o koncepcję, której autor zostanie wyłoniony w konkursie. Drugi z ważnych projektów inwestycyjnych dotyczy obiektów na Majdanku. Chodzi o rozpoczynający się niebawem generalny remont konserwatorski baraku nr 41, w którym mieściła się łaźnia męska oraz budynku komór gazowych. Prace potrwają ok. półtora roku i pochłoną ponad 5 mln zł. W ramach obchodów jubileuszowych przygotowano kilka wydarzeń. Jednym z najważniejszych będzie zjazd rodzin byłych więźniów Majdanka. – Zaprosimy ich dzieci i wnuki do Lublina, by spędzić z nimi kilka dni, oddać hołd pomordowanym, ale również zapoznać ich z działalnością naszej instytucji. Chcemy porozmawiać o wystawach, pokazać zbiory, zapytać ich o to, co myślą o muzeum i jak widzą jego przyszłość. To dla nas bardzo ważny element tego, co nazywamy dialogiem międzypokoleniowym – tłumaczy dyr. Kranz. W planach jest także powstanie muralu poświęconego 75. rocznicy utworzenia muzeum przy skrzyżowaniu Drogi Męczenników Majdanka z ul. Wolską i październikowy koncert symfoniczny w Filharmonii Lubelskiej. A już w maju premiera komiksu. – Od jakiegoś czasu poszukujemy nowych form przekazywania treści edukacyjnych i historycznych młodemu pokoleniu. Zaczęliśmy współpracę ze znanym artystą sztuki komiksowej, który ku naszemu zaskoczeniu dużo serca włożył w poznanie historii ludzi, którzy przeszli Majdanek. Jego artystyczna wrażliwość spowodowała, że powstał komiks, który mówi o obozowej codzienności, najprostszych emocjach i odczuciach, które towarzyszyły więźniom. Wiele mówi już sam tytuł, który nawiązuje do marzenia więźniów o pożywieniu, tym czego głównie brakowało w obozie – opowiada Izabela Tomasiewicz z muzealnego działu wystawienniczego. Muzeum zaprezentowało także nowy logotyp i system identyfikacji wizualnej. – Przez wiele lat posługiwaliśmy się znakiem graficznym, którego głównym elementem był charakterystyczny Pomnik Brama. Swoje zadanie spełniał znakomicie, ale nadeszły czasy, kiedy tego typu znaki zaczęły być używane w nowych mediach, co zainspirowało nas do zmian i wprowadzenia pewnych uproszczeń. Nowe logo jest bardzo proste – dodaje Tomasiewicz. W 2018 roku Państwowe Muzeum na Majdanku odwiedziło prawie 220 tys. zwiedzających. Ta liczba od kilku lat utrzymuje się na podobnym poziomie. Pochylam głowę w hołdzie dla zamordowanych tu ludzi; Żydów, Polaków, Rosjan, Jugosłowian, Niemców, Węgrów - napisała wicepremier Beata Szydło w liście do uczestników środowych obchodów 76. rocznicy utworzenia przez Niemców w Brzeszczach podobozu Jawischowitz. Należał on do kompleksu ponad 40 podobozów, które były częścią niemieckiego KL Auschwitz. Więźniowie pracowali w miejscowej kopalni węgla. Zginęło tu kilka tysięcy osób. 15 sierpnia przedstawiciele władz państwowych i samorządowych, a także dyplomaci z Niemiec i Węgier, złożyli kwiaty pod pomnikiem, który został wzniesiony w miejscu, gdzie niegdyś istniał podobóz. Wicepremier Beata Szydło w liście podkreśliła, że Jawischowitz "stał się więzieniem i miejscem kaźni przesiąkniętym krwią setek niewinnych ofiar niemieckiego, nazistowskiego przemysłu zagłady". "Ich gehenna zaczęła się w dzień taki jak dziś, 15 sierpnia 1942 r. Wtedy do obozu Jawischowitz trafił pierwszy transport więźniów. 150 francuskich Żydów rozpoczęło przymusową, katorżniczą pracę w pobliskiej kopalni" - wskazała. Jak podkreśliła, więźniowie - niedożywieni, wycieńczeni, osłabieni i chorzy - nie byli w stanie sprostać wyśrubowanym normom wydobycia węgla. "Esesmani karali chłostą, urządzali publiczne egzekucje, wydłużali czas pracy do granic ludzkiej wytrzymałości, a nienadających się do pracy, kierowali do komór gazowych" - napisała. Wicepremier przypomniała o pomocy, którą więźniom niosła miejscowa ludność. "Z narażeniem życia nieśli pomoc uwięzionym. Zimą 1945 r. uratowali najbardziej wycieńczonych i chorych, którzy nie byli w stanie ruszyć w marszu śmierci. () Przeżyli dzięki pomocy naszych rodaków. Ta historia, choć tak trudna i bolesna, nie może zostać zapomniana" - podkreśliła. "Pochylam głowę w hołdzie dla zamordowanych tu ludzi; Żydów, Polaków, Rosjan, Jugosłowian, Niemców, Węgrów. W ten pamiętny rocznicowy dzień modlę się za spokój ich dusz" - napisała. Prezes brzeszczańskiej Fundacji Pobliskie Miejsca Pamięci Auschwitz-Birkenau Agnieszka Molenda, która organizuje uroczystości, powiedziała, że gdy pada nazwa "Auschwitz", myślimy najczęściej o obozie w Oświęcimiu lub o Birkenau. "Mniej myślimy o kompleksie podobozów. Tutaj znajduje się jeden z nich. To podobóz Jawischowitz. Tu także ginęli ludzie. Ważne jest, by o tym pamiętać" - powiedziała. Historycy z Muzeum Auschwitz przypomnieli, że tuż po zajęciu Polski przez Niemców w 1939 r. majątek państwowy został zajęty przez okupanta. Z początkiem 1940 r. Państwowa Kopalnia Węgla Kamiennego Brzeszcze Jawiszowice przeszła pod zarząd niemiecki. Weszła w skład koncernu Hermann Goering Werke. Na początku 1942 r. koncern, chcąc zwiększyć zatrudnienie w kopalni, wybudował kompleks baraków dla robotników przymusowych. W połowie roku podpisał umowę z SS, na podstawie której pobliski obóz Auschwitz miał dostarczyć do Brzeszcz 6 tys. więźniów. W lipcu nadzór nad powstającym podobozem przejęła komendantura Auschwitz. 15 sierpnia 1942 r. do podobozu Jawischowitz został skierowany z Auschwitz pierwszy transport 150 więźniów. Byli to Żydzi z Francji. Podobóz był pierwszym w niemieckim systemie obozowym, w którym więźniowie pracowali pod ziemią. W 1944 r. podobóz osiągnął maksymalny stan liczbowy - ponad 2,5 tys. osób. W 95 proc. byli to Żydzi. Warunki w obozie były bardzo ciężkie. Panowała wysoka śmiertelność. Niezdolni do pracy najczęściej byli mordowani w komorach gazowych lub dosercowym zastrzykiem fenolu. Stan liczbowy był uzupełniany nowymi transportami z obozu głównego. Pomimo groźby kary śmierci więźniom pomagali mieszkańcy Brzeszcz i Jawiszowic. Potajemnie dostarczali im żywność i lekarstwa. Przenosili korespondencje i pomagali w ucieczkach. Górnicy często wykonywali za nich pracę i dzielili się swoim jedzeniem. 18 i 19 stycznia 1945 r. ok. 1,9 tys. więźniów zostało popędzonych przez Niemców na Zachód. W obozie pozostało kilkudziesięciu więźniów, których 27 stycznia oswobodzili żołnierze sowieccy. Dokładna liczba ofiar podobozu Jawischowitz nie jest znana. Prawdopodobnie zginęło w nim kilka tysięcy osób. Współcześnie o byłym podobozie Jawischowitz przypomina budynek łaźni. Fundacja Pobliskie Miejsca Pamięci Auschwitz-Birkenau stworzyła w nim ekspozycję ukazującą warunki pracy i życia więźniów. Zobaczyć w niej można oprócz elementów wyposażenia łaźni także narzędzia pracy - szuflę, kilof, kask, lampkę górniczą, czy buty oraz miski, sztućce, elementy odzieży. W miejscu, które zajmował plac apelowy, zachowała się oryginalna betonowa latarnia. Obok stoją także kopie betonowych figur przedstawiających robotników, które wykonane zostały w 1944 r. na zlecenie Niemców przez więźnia Jacquesa Markiela. Na terenie dawnego obozu w 1983 r. odsłonięty został monument upamiętniający ofiary. Reliktami poobozowymi opiekuje się brzeszczańska Fundacja Pobliskie Miejsca Pamięci Auschwitz-Birkenau. Działa ona na rzecz ratowania rzeczy, przedmiotów oraz artefaktów związanych z byłym niemieckim obozem i jego podobozami, które znajdują się obecnie w rękach prywatnych. Opiekuje się budynkiem w Brzeszczach Borze, w którym podczas wojny Niemcy ulokowali obozową karną kompanię kobiet, a także dawną kuchnią i kantyną SS w bezpośredniej bliskości obozu Auschwitz. Niemcy założyli obóz Auschwitz w 1940 r., aby więzić w nim Polaków. Auschwitz II-Birkenau powstał dwa lata później. Stał się miejscem zagłady Żydów. W kompleksie obozowym funkcjonowała także sieć kilkudziesięciu podobozów. Długie i bardzo emocjonalne było kolejne spotkanie konsultacyjne poświęcone upamiętnieniu mającemu powstać w miejscu byłego obozu koncentracyjnego KL Plaszow. Przedstawiciele Miejskiego Centrum Dialogu, Muzeum Krakowa i Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego w Krakowie przypominali o konieczności otaczania szacunkiem i powagą miejsca pochówku i kaźni wielu tysięcy osób. Większość biorących udział w spotkaniu mieszkańców dochodziła swoich praw do znajdującego się w pobliżu miejsca ich zamieszkania „terenu zielonego”. Fot. Jan Graczyński Konsultacje społeczne odbyły się 18 listopada w Muzeum Podgórza, a ich tematem miały być regulamin użytkowania terenu i organizacja ruchu zwiedzających. Prowadząca spotkanie zaproponowała podzielenie ich na dwie części. Pierwsza miała składać się z wprowadzania poświęconego regulaminom obowiązującym w podobnych miejscach, pracy warsztatowej w grupach, mającej służyć wskazaniu zachowań dopuszczalnych i niedopuszczalnych oraz dyskusji. Na drugą miały złożyć się prezentacja planowanej organizacji ruchu zwiedzających oraz rozmowa na jego temat. Uczestnicy spotkania zażądali głosowania i odrzucili pracę warsztatową. W trakcie spotkania zdecydowali też o przesunięciu na kolejne spotkanie tematu ruchu zwiedzających. Marcin Przewoźniak, wicedyrektor Wydziału Rewaloryzacji Zabytków Krakowa i Dziedzictwa Narodowego Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego w Krakowie przedstawił podstawy prawne dotyczące ochrony grobów wojennych. Zagadnienie to ważne dla wspomnianego terenu, ponieważ dzięki nowelizacji wprowadzonej w 2006 r. do ustawy z 28 marca 1933 roku o grobach i cmentarzach wojennych, możliwe stało się uznawanie za groby wojenne także grobów i miejsc spoczynku ofiar niemieckich i sowieckich obozów, w tym cmentarzysk ich prochów. Od 2006 r. teren KL Plaszow ma status cmentarza wojennego, co wiążę się z prawnym obowiązkiem otaczania grobów szacunkiem i powagą. Opiekę nad nim sprawuje Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a bieżące działania nadzoruje wojewoda. Wystąpienie to wywołało nerwowe reakcje uczestników spotkania. Część z nich zarzucało organizatorom konsultacji, że nie poinformowali ich wcześniej o statusie KL Plaszow. Padały pytania o to, jak ministerstwo opiekowało się dotychczas wspomnianym terenem, który jest zaniedbany oraz kiedy zapadła decyzja o wpisie na listę cmentarzy wojennych (przedstawiciel Urzędu Wojewódzkiego powtórzył, że w 2006 r., gdy stało się to możliwe). Prowadząca spotkanie poprosiła o wskazywanie zachowań, które według uczestników konsultacji są na terenie byłego obozu koncentracyjnego dopuszczalne i niedopuszczalne. Większość obecnych na spotkaniu zgodziła się, że niedopuszczalne są zachowania takie, jak palenie ognisk, grillowanie, czy picie alkoholu. Jeden z liderów grupy internetowej STOP Ogradzaniu Krzemionek zaproponował kompromisowe – jak stwierdził – rozwiązanie: na miejscach straceń – trzech zbiorowych mogiłach oraz terenie dwóch przedwojennych cmentarzy żydowskich, na których Niemcy utworzyli obóz, miałby obowiązywać zakaz wyprowadzania psów, a na pozostałej części obozu nakaz sprzątania po nich. Z sali padały też głosy przeciwne wprowadzaniu na terenie KL Plaszow jakichkolwiek ograniczeń. – Wystarczy, że Straż Miejska pojawi się tam kilka razy i problem imprezowania zniknie – mówiła jedna z uczestniczek konsultacji. Część mieszkańców przekonywała, że na terenie byłego obozu powinny obowiązywać takie same zasady, jak w każdym innym parku. Jeden z uczestników spotkania zwrócił uwagę, że poza zbiorowymi mogiłami i dwoma wcześniejszymi cmentarzami, na terenie byłego obozu było jeszcze około 20 zbiorników wodnych, w których mogły znajdować się prochy zmarłych. – Widzę na tej sali brak świadomości, czym było to miejsce, o czym rozmawiamy, po co jest nam to muzeum – mówił, co nie spodobało się sporej części sali. – My czcimy pamięć tych ludzi, a nie szczątki ich ciał – dowodziła jednak z liderek grupy STOP Ogradzaniu Krzemionek. – Tych ludzi tam nie ma, szczątki przodków znajdują się w drzewach. W jaki sposób obecność zwierząt profanuje pamięć? W jaki sposób obecność lisa profanuje, czy obecność dzieci? – pytała. – To miejsce powinno nazywać się Parkiem Pamięci. Nie powinno się drzew wycinać, a tylko porządkować. To powinno być miejsce spacerowe dla dzieci, matek z dziećmi – przekonywała inna uczestniczka spotkania. Przedstawiciel grupy STOP Ogradzaniu Krzemionek przypomniał, że przez środek obozu biegnie ścieżka biegowa wyznaczona przez radę dzielnicy, upomniał się też o jeżdżących przez teren dawnego obozu rowerzystów i starsze panie uprawiające na jego terenie nordic walking. Inni mieszkańcy podkreślali, że brakuje na terenie dawnego obozu toalet. Pojawiły się głosy, że formą czczenia pamięci ofiar może być afirmacja życia. – To bardzo ładnie brzmi, ale czy naprawdę musimy dokonywać afirmacji życia poprzez rekreację na terenie obozu koncentracyjnego? – pytał inny z uczestników spotkania. O braku świadomości miejsca mówił pan, który wędruje często na kopiec Krakusa i przez teren obozu, przy okazji sprzątając. Podkreślał, że to, co zdarzało mu się zaobserwować, było nie tyle spacerami z psami, co „mega wybiegami”, zdarzało mu się też natrafić na ślady po strzyżeniu czworonogów, czy zachowaniach piknikowych na terenie byłego obozu. Około godz. 19, po wyczerpaniu głównego tematu spotkania, zakończyła się część oficjalna konsultacji. Pozostawiono ok. 30 minut na dyskusję i wolne wnioski. Z sali padły pytania, czy znalezione na terenie KL Plaszow artefakty nie mogłyby być pokazywane w istniejących oddziałach Muzeum Krakowa, np. remontowanym Pałacu „Pod Krzysztofory”. Kamil Karski, który prowadził na terenie KL Plaszow prace archeologiczne, tłumaczył, że artefakty znalezione w trakcie prac powinny być pokazywane w kontekście miejsca ich odkrycia. Po raz kolejny organizatorzy konsultacji musieli przypominać historię KL Płaszów i terenu, na którym obóz powstał. Dyrektor Muzeum Krakowa Michał Niezabitowski tłumaczył, że dopiero gdy teren został w roku 2002 wpisany do rejestru zabytków, a potem w 2006 r. uznany za cmentarz wojenny, pojawiła się realna możliwości stworzenia miejsca upamiętnienia. W 2007 r. w konkursie wybrany został projekt, który – po wprowadzeniu licznych zmian, uwzględniających uwagi członków rady społecznej – jest obecnie konsultowany. Odpowiadając na zarzuty o rzekomo komercyjny charakter upamiętnienia, dyrektor Niezabitowski podkreślił, że placówka, która ma powstać na terenie KL Plaszow, nie będzie częścią Muzeum Krakowa, a zupełnie nową instytucją. Muzeum Krakowa czuwa na zlecenie gminy Kraków nad merytoryczną częścią planowanej inwestycji, a realizował ją będzie prawdopodobnie Zarząd Inwestycji Miejskich, który przeprowadził w 2007 r. konkurs na projekt upamiętnienia. Podkreślił, że podczas pierwszego spotkania konsultacyjnego informowano o stanie prawnym terenu, w tym fakcie, że został on uznany za cmentarz wojenny. Z sali padło też pytanie o ewentualne źródło finansowania inwestycji. Reprezentujący Wydział Kultury i Dziedzictwa Narodowego Urzędu Miasta Krakowa Paweł Jagło wyjaśnił, że gmina Kraków prowadzi rozmowy z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego w sprawie ewentualnego współprowadzenia i współfinansowania nowej instytucji. Podkreślił, że nie zapadły jeszcze żadne wiążące decyzje w tej sprawie, nie padły też konkretne sumy. Mieszkańcy pytali też np. o rozpoczętą niedawno wycinkę drzew na dwóch prywatnych działkach przylegających do terenu upamiętnienia i zmiany z 2017 w miejscowym planie zagospodarowania terenu, dopuszczające tam zabudowę jednorodzinną. Pojawiła się też sugestia, że Muzeum Krakowa powinno wykupić te działki. Pytano też, czy podczas poprzedniego spotkania jego organizatorzy wiedzieli o rozpoczętym właśnie zabezpieczaniu skarpy cmentarza na terenie obozu i wycinaniu znajdujących się na niej drzew? A jeśli tak, to czemu o tym nie poinformowali? Powróciło również pytanie, czy teren dawnych cmentarzy żydowskich zostanie ogrodzony, a jeśli tak, to w jaki sposób? Muzeum nie ma wpływu na działania prywatnych właścicieli działek, nie może ich też wykupić, zwłaszcza, że nie ma takiej woli drugiej strony – tłumaczył dyrektor Niezabitowski. Przyznał, że Muzeum wiedziało o planach zabezpieczenia skarpy, w której znaleziono fragmenty szczątków ludzkich, prawdopodobnie wygrzebane przez psy. Nie znało jednak dokładnego terminu wykonania prac, gdyż ZIM nie miał gwarancji, czy w tegorocznym budżecie miasta znajdą się na to środki. Tłumaczył, że konsultowany projekt budowlany nie zawiera wielu konkretnych rozwiązań, np. formy zaznaczenia terenu obozu czy dawnych cmentarzy. Podkreślał, że to między innymi one są przedmiotem konsultacji. – Im więcej pozytywnych sygnałów z nich wypłynie, tym większa szansa, że autor projektu wykonawczego je uwzględni – dodał dyrektor Niezabitowski. Uczestnicy spotkania poprosili o zapisanie postulatów, aby byli informowali z wyprzedzeniem o ewentualnych pracach planowanych na terenie byłego obozu oraz aby ich przedstawiciele weszli do rady społecznej upamiętnienia. Ostatnie spotkanie konsultacyjne zaplanowano na 16 grudnia. Jego tematem miały być zagadnienia związane z prawną ochroną miejsc pamięci oraz cmentarzy wojennych. Zgodnie z decyzją podjętą podczas konsultacji, drugim tematem będzie planowana organizacja ruchu zwiedzających na terenie byłego KL Plaszow. Dodatkowo zapraszamy Państwa na otwarte dyżury eksperckie, które odbędą się w czwartek, 28 listopada, w godzinach w Miejskim Centrum Dialogu przy ul. Brackiej 10. Łącznie kilkanaście tysięcy artefaktów odnaleźli archeolodzy na terenie dawnego obozu niemieckiego KL Plaszow w Krakowie. Obecnie trwa dokumentacja przedmiotów, które docelowo trafią do Muzeum Miejsca Pamięci KL Plaszow, planowanego na tym terenie. Prace archeologiczne w miejscu, gdzie kiedyś był niemiecki obóz, trwały od 2016 r. Od tamtego czasu badacze odkryli kilkanaście tysięcy przedmiotów, przy czym ponad 6 tys. tylko w roku 2018 – w miejscu, w którym stał barak mieszkalny nr 24 oraz w obrębie obozowej kuchni. Wykopane obiekty to przedmioty codziennego użytku – sztućce, garnki, narzędzia pracy, ale i plakietki z gwiazdą Dawida. „Wszystkie zabytki przechowywane są teraz w Muzeum Krakowa, gdzie trwa ich dokumentacja, sporządzane są opisy. Część przedmiotów przygotowujemy do konserwacji. Docelowo obiekty trafią na wystawę w planowanym Muzeum” – powiedział w czwartek PAP archeolog Kamil Karski. Teraz naukowcy skupią się na badaniach nieinwazyjnych ( metodą magnetyczną i georadarową) na terenie dawnego obozu. Część takich badań została już przeprowadzona. Karski zaznaczył, że inwazyjne prace archeologiczne ze względów etycznych i z uwagi na prawo żydowskie były prowadzone poza miejscami, w których bezpośrednio ginęli ludzie oraz poza cmentarzami żydowskimi. Metodami nieinwazyjnymi zbadanych zostało ok. dwie trzecie terenu byłego obozu, do eksploracji zostało więc jeszcze ok. 13 hektarów. W styczniu 2017 r. miasto Kraków, Gmina Wyznaniowa Żydowska i Muzeum Historyczne Miasta Krakowa podpisały porozumienie, w którym wyraziły wolę utworzenia Muzeum Miejsca Pamięci na terenie b. KL Plaszow. „Po bardzo długim czasie spełniły się moje marzenia” – powiedział wówczas przewodniczący gminy żydowskiej Tadeusz Jakubowicz. Dokument regulował sprawę własności prawnej gruntów wchodzących w obszar przyszłego Muzeum Miejsca Pamięci KL Plaszow. Na mocy porozumienia w skład Muzeum, które miało powstać do 2021 r., wejdzie Szary Dom (dawny karcer obozowy). Ten historyczny obiekt, wraz z gruntem na którym stoi, miasto Kraków odkupiło od Gminy Wyznaniowej Żydowskiej za 12 tys. zł. Powierzchnia dawnego obozu to prawie 40 ha. W 2002 r. teren został wpisany do rejestru zabytków województwa małopolskiego. W związku z planami utworzenia Muzeum w mieście trwają konsultacje społeczne. Najbliższe spotkanie, poświęcone układowi komunikacyjnemu wokół muzeum, odbędzie się w poniedziałek w Muzeum Podgórza. 21 września na terenie dawnego obozu odbędzie się spacer edukacyjny dla wszystkich zainteresowanych. Szczegóły o konsultacjach społecznych są na stronie internetowej Miejskiego Centrum Dialogu. „Wokół tematu przyszłego Muzeum narosło wiele nieporozumień i niepotrzebnych emocji. Pojawiają się głosy, że chodzi o stworzenie kolejnej +atrakcji turystycznej+, uniemożliwienie krakowianom swobodnego korzystania z tego terenu czy stawianie betonowych ogrodzeń i wycinkę zieleni” – czytamy w informacji magistratu uzasadniającej organizację konsultacji społecznych. W 2007 r. na zlecenie władz miasta, po przeprowadzeniu konkursu, grupa projektowa GPP Proxima przygotowała projekt budowlany. Ponieważ zaproponowane rozwiązania budziły sprzeciw różnych środowisk, nie przystąpiono do realizacji tego planu. W 2017 r. decyzją prezydenta Miasta Krakowa powołano Radę Społeczną ds. utworzenia muzeum – Miejsca Pamięci KL Plaszow, złożoną z przedstawicieli instytucji muzealnych, uczelni, środowisk żydowskich, krakowskiego samorządu i organizacji społecznych z terenu Podgórza. Ówczesnemu Muzeum Historycznemu Miasta Krakowa powierzono zadanie przygotowania projektu obejmującego teren Miejsca Pamięci i wystawy stałej w mającym powstać budynku Memoriału i niszczejącym dziś Szarym Domu. Za etap projektowy odpowiada obecnie Zarząd Inwestycji Miejskich w Krakowie, ale w przyszłości realizacją wypracowanych rozwiązań zajmie się nowa instytucja kultury, która powstanie w przyszłym roku. Powoła ją miasto Kraków wraz z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Trwają prace nad jej statutem. W ubiegłym roku Zarząd Infrastruktury Miejskiej uzyskał zamienne pozwolenie budowlane, a pierwotna wersja projektu została zmodyfikowana. Usunięto z niej odtworzenie obrysu więziennych baraków i ich oświetlenie, a także kładkę. „Teren KL Plaszow pozostanie w niezmienionej formie, ale będzie oznaczony. Chodzi tylko o wizualne, symboliczne poprowadzenie granicy byłego obozu, tak aby po jej przekroczeniu nikt nie miał wątpliwości, w jakim miejscu się znalazł” – powiedziała Elwira Korszla z ZIM. Niemiecki nazistowski obóz Plaszow w Krakowie został założony w październiku 1942 r. na terenie dwóch cmentarzy żydowskich. Na początku funkcjonował jako obóz pracy. W styczniu 1944 r. obóz został przekształcony w koncentracyjny. Obiekt stale powiększano – z 5 ha rozrósł się do ok. 80. Szacuje się, że w przez cały okres funkcjonowania obozu więziono w nim ponad 30 tys. osób, a zamordowano – ok. 5 tys. Prochy spalonych ofiar rozsypano po terenie obozu. Jesienią 1944 r. Niemcy rozpoczęli likwidację KL Plaszowa – więźniów wywożono głównie do KL Auschwitz i KL Stutthof. Ostatnią grupę deportowano do Auschwitz w styczniu 1945 r. PAP/RIRM

jaka instytucja działa obecnie na terenie dawnego obozu